Rower dla przyrodnika

Na rowerze jeżdżę od kiedy pamiętam. Pewnie jak każdy chłopak. Potem już również za ptakami w teren, bardziej powiedziałbym „zawodowo”. Niestety góry to wymagający przeciwnik, więc wykończyłem tu dwa składaki i kolarzówkę. Chyba miałem pierwszy rower górski na Ziemi Kłodzkiej, po który wybrałem się specjalnie do Brzegu jak tylko dostałem cynk, że są. Nikt nie wiedział co to i po co, więc w sklepie stały dwa jedyne, czekając długo na adopcje. Przydał się bardzo przy zbieraniu materiału o ptakach Gór Bystrzyckich. To tak jak z samochodem terenowym. Jak raz już kupisz takiego, to nie chcesz innego.

mój pierwszy góral, który służył dzielnie przy zbieraniu danych do pracy magisterskiej o awifaunie Gór Bystrzyckich

Rower to idealne narzędzie dla przyrodnika, dodając jeszcze, że jest ekologiczne i ekonomiczne. Oprócz punktów, które planujesz odwiedzić, jesteś przez całą drogę wyczulony na dochodzący ruch i dźwięk. Możesz go wziąć na grzbiet, żeby przekroczyć strumień, zwalone pnie czy ogrodzenie. Możesz go ukryć w krzakach i penetrować bagienko czy staw a potem znów go dosiąść. Pamiętam jak z Piotrkiem P. jeździliśmy jednym rowerem daleko na stawy k. Niemodlina. Przejeżdżałem kawałek, kładłem go przy drodze w zasięgu wzroku Piotra  i szedłem dalej. Gdy do niego dochodził, wsiadał i wyprzedzał mnie by uczynić za kilkaset metrów to samo. Te kilka kilometrów drogi pokonywaliśmy dość sprawnie. Doceniam ten sprzęt szczególnie podczas nocnych czy wieczornych eskapad, gdy musisz policzyć lelki, sóweczki, słonki, włochatki czy lerki. Żaden głos nie umknie a przez fakt, że nasłuch prowadzisz nieprzerwanie, nie musisz ptaków zmuszać do nawoływań odtwarzając im ich głos z głośnika. Nie oszukujesz, nie zmuszasz do zbędnego wydatkowania energii, nie płoszysz, nie narażasz, no i w końcu notujesz rzeczywistą aktywność głosową. Takie dane są dużo cenniejsze.

mój czeski góral nie do zajeżdżenia


duktem leśnym po Puszczy Białowieskiej za sóweczką


na Carskiej Drodze

A co przyrodnik oczekuje od roweru? No oczywiście tego, by był sprawny, by nie dał popalić na tyle, by wyłączyć się z dalszej aktywności na drugi dzień, by dał radę przejechać po trudnym terenie, żeby był w miarę lekki gdy przyjdzie go dźwigać. Tu przypomniał mi się szlak wzdłuż Narewki w Puszczy Białowieskiej. Na mapie nie widać było, że tkwią na nim od dawna setki zwalonych drzew. Kilka kilometrów musiałem pokonać z rowerem na grzbiecie. W G. Stołowych z kolei, by dostać się na płaskowyż między Karłowem a Batorowem, musisz z Kudowy wspinać się przez jakieś 12 kilometrów. No tak, asfalt, ale jeśli planujesz potem jazdę po lasach przez kolejnych kilka godzin, to wesoło już nie jest.

W tym roku po raz pierwszy wziąłem na warsztat rower elektryczny, który użyczyły mi „Rowery w Zakamarkach” k. Lądka-Zdrój.

elektryk podczas pierwszych jazd próbnych

Dane techniczne: Kross Level Boost 2.0 model 2019 MTB; Wspomaganie elektryczne do 25 km/h; rama Aluminium superlite, opony szerokie 2.35 hans dampf  29”; silnik Shimano Steps DU-E8000; bateria litowo-jonowa Bosch o poj. 504 Wh; wspomaganie jazdy 3 stopniowe + tryb Walk; Liczba biegów 1×10; Manetki Shimano Steps DU-E8000; hamulec hydrauliczny tarczowy; jeden amortyzator powietrzny na przód (przy dwóch masa znacznie się zwiększa); waga 24,3 (bez baterii). Z wyposażeniem dostałem też bardzo sprawną nawigację Garmin edge touring ze szczegółową mapą.

po bezdrożach wokół Kudowy-Zdr.

Wg producenta zasięg jazdy roweru na jednej baterii to 100 km. Myślę, że po płaskim i asfalcie na pewno zajedzie się dalej. Moje doświadczenia wskazują, że w górach można spokojnie przejechać 25 km lasami i bezdrożami zużywając 40% baterii przy przewyższeniu 700 m albo 35 km przy 400 m w górę, czyli 70-90 km do wyczerpania baterii. I jeszcze jazda z XI.2021 po Górach Bystrzyckich na jednej baterii do wyczerpania (drogi leśne i asfalt m/w 1:1): 83 km, 5h, wznios 1380 m. Na dwóch bateriach mamy już jakieś 150 km. Przy niższej temperaturze zużycie baterii może być nieco wyższe. W naprawdę trudnym terenie Lasów Lęborskich na Kaszubach, gdzie obok częstych podjazdów mamy pod kołami piach, bateria w rowerze wyczerpała się po 60 km. Rzadko kiedy używam trybu Boost, który jest cholernie prądożerny, ale tam nie dało się inaczej, jeśli nie chciałem roweru prowadzić. No ale jak już wiesz, że nie jest daleko do celu a bateria ma jeszcze spory zasób energii, głupotą jest po wielu godzinach jazdy nie rozkoszować się lekką jazdą. Dobrym wyjściem jest druga bateria w plecaku. W sezonie manewr wymiany baterii na drugą wykonałem zaledwie dwa razy. A co najważniejsze w tym wszystkim – na drugi dzień wsiadasz na rower jak nowy. Nie bierzesz pod uwagę wczorajszego zmęczenia. Tego zwykle się nie ma po jeździe na zwykłym rowerze, jeśli się oczywiście nie oszczędzasz.

elektrykiem po Puszczy Darżlubskiej

Reasumując – schowałem swojego wysłużonego manuala i choć za nim zbytnio nie tęsknię, to od czasu do czasu jeszcze go dosiadam. Nie pozbędę się go z sentymentu no i „na wszelki wypadek”. Elektryk daje ogromną swobodę działania a w połączeniu z autem i bagażnikiem możliwości rozciągają się jak guma.

na Błędnych Skałach

Śledź mnie na: facebookistagram
albo ja będę śledził Ciebie!