Wilcze gniazdo

Każdego roku w różnych częściach Polski udaje się znaleźć kilka wilczych gniazd. To o którym piszę jest kolejnym, szczęśliwym trafem. Parę rzeczy sprawia jednak, że to spotkanie było wyjątkowe, nie tylko dla mnie, ale także dla poznania zwyczajów gatunku w ogóle.

— wszystkie zamieszczone tu zdjęcia pochodzą z Czerwonego Bagna w BbPN —

Czerwone Bagno, od 1925 roku rezerwat ścisły, od 1993 obszar ochrony ścisłej w granicach Biebrzańskiego PN. Do 2007 jeden z najsłabiej zbadanych pod kątem ornitologicznym obszarów w Polsce. Człowiek zagląda tu wyjątkowo i tylko ze specjalnym zezwoleniem w kieszeni. Jedynie dwie, krótkie kładki na jego obrzeżu pozwalają na niewielki ogląd jego charakteru.

Wilkami pachniało już pierwszego dnia, kiedy wkroczyliśmy w to biebrzańskie uroczysko w ramach czteroletnich badań ornitologicznych (tu: publikacja z wyników badań). Tego popołudnia znaleźliśmy martwego, częściowo zjedzonego jelenia a obok ślady wilków, które wydeptały swą radość z udanego polowania na pokrytym lodem sucharze.

Radość wilków z udanego polowania odbiła się licznymi tropami na lodzie pokrytym warstwą śniegu, który okazał się zbyt cienki dla jednego z nich. Widać ślad ogona, gdy załamał się pod nim lód i ślady łap, gdy mokry nieszczęśnik wygrzebywał się z wody

W późniejszym czasie wilki widywałem w różnych sytuacjach. Jeden z nich, utykający, regularnie korzystał z odśnieżonych dróg i dał się obserwować częściej. Poranek 6 maja 2007 był jednak wyjątkowy. Przedziwnie brzmiące piski usłyszałem z daleka i nie miałem pojęcia, co jest ich źródłem. Gdy podszedłem bliżej i zobaczyłem brązowe kłębowisko, nie mogłem mieć wątpliwości – to wilcze szczeniaki. Ślepe, urodzone na dniach, być może nawet wczoraj. Ich ułożenie wskazywało, że przed momentem musiały być karmione lub ogrzewane przez matkę.

Wilcze gniazdo z młodymi na pod wykrotem. Suchy fragment otoczony był bagnem porośniętym brzozą, sosną, licznymi krzewami i trzciną.

Wartość tej obserwacji miała kilka wymiarów. Było to pierwsze gniazdo wilcze w Polsce położone na powierzchni ziemi, nie w norze. Szczeniąt było aż dziesięć: po wojnie nie notowano tak dużego miotu. Gniazdo było wyścielone korą, którą samica ewidentnie zdrapała z leżącego pnia osłaniającego z boku niszę gniazdową, dzięki czemu, pomimo bagiennego podłoża, w gnieździe było sucho.

Zgryziona kora z leżącego pnia posłużyła za wyściółkę gniazda


Dziesięć szczeniąt jeszcze w pozycji która świadczy, że dopiero co przytulały się do matki, lub były przez nią karmione.


Szczeniaki nieustannie wierciły się, aż okazało się, że było to dość celowe, bo na koniec stworzyły coś w rodzaju piramidki z mordkami skierowanymi do środka. Mogło jak sądzę chodzić o ewentualne ogrzewanie i ochronę przed kąśliwymi owadami.


Wilczki były ślepe. Nie ustaliłem ich płci, bo oczywiście nie brałem ich w ręce a po zrobieniu serii zdjęć szybko się oddaliłem

Dorosłych wilków tego dnia nie widziałem. Nic dziwnego. Chodzący po bagnie człowiek nie posiada wilczej finezji i słychać go z daleka. Patrząc jednak na łosie, z łatwością się tych kompleksów pozbędziemy, jeśli oczywiście pominiemy prędkość poruszania się… Kilka dni wcześniej spotkałem w pobliżu dwa wilki: jeden siedział na szczycie wysokiego wykrotu, drugi u jego stóp, gdy jednocześnie spojrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili, nieśpiesznie zniknęły jak duchy. Do dziś zastanawiam się, czy mi się to czasem nie przyśniło. Magiczny moment. Wilczki już po pięciu minutach skupiły się w piramidkę z mordkami do środka. Przy gnieździe byłem ledwie 6 minut (sprawdziłem kiedy wykonałem pierwsze i ostatnie zdjęcie), tyle, by udokumentować znalezisko. Wróciłem w to miejsce po miesiącu, jednak młodych nie było w gnieździe od dawna. Podejrzewam, że rodzice przenieśli je jeszcze tego samego dnia, kiedy je znalazłem. W kolejnym roku natrafiłem jeszcze na dwa podobne gniazda, ale bez młodych. W jednym z nich leżał martwy wilczek. To też utwierdziło mnie w przekonaniu, że mioty wśród bagien na ziemi są tu regułą. Wilki mają tu kilka potencjalnych legowisk, które używają naprzemiennie i między nimi przenoszą młode.

Kolejne gniazdo, w którym wilczki przyszły na świat. Jeszcze jeden martwy został w gnieździe. Włożyłem go do mrowiska by potem odzyskać pięknie wybielony szkielet, lecz niestety zniknął bezpowrotnie.


Trzecie z gniazd, być może przechodnie, gdzie wilki przenosiły młode dla bezpieczeństwa


W wilczym tropie mocno odbijają się pazury, szczególnie w błocie czy śniegu


Tropy wilcze wydają się duże, bo to zwykle jakieś 10 cm. długości. Przy odcisku kopyta łosia wyglądają prawie jak kocie łapki


Sarna zagryziona przez wilki po pogoni trwającej raptem kilkadziesiąt metrów. Miała to nieszczęście, że odpoczywała w pobliżu wilczej trasy, skąd ją doskonale wyczuły.


Nasze psy – samce robią to samo, prawda? Wyróżniające się obiekty obsikują unosząc nogę, nie zadeptując swojego znaku zapachowego.

Śledź mnie na: facebookistagram
albo ja będę śledził Ciebie!